ks. Jakub Laskowski (1826-1894)
Kolejnym kapłanem, który w ciężkich dla nas czasach otoczył swoją opieką mieszkańców Kaźmierza i przyczynił się do rozwoju naszej parafii był ks. proboszcz Jakób Laskowski. Proboszczował w Kaźmierzu przez 28 lat.
Syn Mateusza i Marii urodził się w Lusowie 3 lipca roku 1826. Po zdaniu matury w roku 1847 i odbytych naukach w seminariach gnieźnieńskim i poznańskim; przyjął święcenia kapłańskie w roku 1857. Proboszczem w Kaźmierzu został 18 kwietnia 1866 roku i pracował tutaj aż do śmierci, czyli do 13 stycznia 1894 roku. Był założycielem Kółka Rolniczego w Kaźmierzu, któremu wiceprezesował do ostatnich dni swego życia. Zmarł w Kaźmierzu i tutaj został pochowany.
Celowo używam w pisowni oryginalnej pisowni imienia Jakób, bowiem w takiej formie istnieje ono w zapiskach archiwalnych. Skoro już o zapiskach mowa to przeglądając archiwalne numery „Kuriera Poznańskiego” z roku 1894 trafiłem na numer 20 z dnia 26 stycznia; w którym to numerze znalazłem tekst o ks. Laskowskim. Tekst ten zamieszczam poniżej zachowując oryginalną pisownię.
„S.p. ks. Jakób urodził się we wsi Lussowie niedaleko Poznania z rodziców gospodarzy wiejskich. Za zachętą ówczesnego nauczyciela lussowskiego ś.p. Kałkowskiego rodzice oddali go do szkół, które ukończył wcześnie, poczem wstąpił do seminaryum duchownego w Poznaniu. Wyświęcony na kapłana pierwsze lata przepędził jako wikaryusz we Lwówku pod kierunkiem dr. Prałata Hebanowskiego, który pamiętając pracę i przywiązanie dawniejszego swego wikaryusza, odwiedzał ks. Jakóba w chorobie, a po jego śmierci przybył do Kaźmierza, aby przewódniczyć obrzędom pogrzebowym. Ze Lwówka dostał probostwo najpierw w Wytomyślu, a następnie w Kaźmierzu. Probostwo ostatnie objął w ciężkich chwilach, bo wśród grasującej cholery r. 1866. Zaraz od początku gorliwie zajął się ludem, który sam miłował wielce, ale od którego doznawał tej wzajemności. Nie tylko lud parafii kaźmierskiej, lecz i okoliczny szedł z ufnością za wymownem słowem, które ś.p. ks. Jakób wygłaszał często czy z ambony, czy na zebraniach publicznych. Bo też to był charakter prawy i otwarty jak rzadko. Wśród pasterzowania swego prawie kosztem własnym przyozdobił kościół wielkim ołtarzem, amboną i t.d., a nie starczyło mu już czasu, aby następnie zająć się aparatami. Bez kosztów wielkich dla parafii ogrodził płotem cmentarz, umiejąc pukać o pomoc dla parafian swoich. Za jego też pasterzowania wybudowano probostwo i wszystkie budynki gospodarcze. Dla okolicy całej pamiętnem będzie na długo działanie jego we walce kulturnej. Nienawidząc połowiczności, dzielnie i skutecznie występował przeciw tym, którzy szukali „dróg wyjścia”. Mógł zaś występować śmiało, bo sam zapłacił za niekorespondowanie przeszło 2000 marek kary zaszczytnej. Gdy sąsiednie parafie traciły proboszczów i przybyli do okolicy księża młodzi, którzy musieli się ukrywać, właśnie ś.p. ks. Jakób najwięcej ze wszystkich proboszczów okolicznych dostarczał im pomocy, tak iż dom jego zawsze czy we dnie, czy w nocy, był dla nich otwarty. Kiedy ustawa lipcowa dozwoliła proboszczom odprawiać nabożeństwa w parafiach osieroconych, znowu pierwszy ś.p. ks. Jakób dał przykład sąsiadom swoim. Na prośby księży zawiadujących parafiami owemi spieszył wszędzie z nabożeństwem, ale nigdzie nie przyjął należącego mu się wynagrodzenia, wszystko oddając księżom owym. Gdy zaczęto tworzyć Kółka włościańskie, powstało ono i w Kaźmierzu, a posiedzenia odbywały się na probostwie. Jak szczytnie pojmował zadanie szkoły, tego dowodzi jego przemówienie w roku ubiegłym przy poświęceniu nowej szkoły w Kaźmierzu, zwłaszcza słowa zwrócone do nauczycieli.
Władza duchowna umiała ocenić jego pracę wytrwałą i dla tego, gdy roku zeszłego zawakowało dziekaństwo, uznała, że ś.p. ks. Jakób jest najodpowiedniejszy na to stanowisko. Wymawiał się od tego niezdatnością, przedstawiał innych o wiele młodszych od siebie, ale w końcu uległ. Zaledwie jednak rok był prodziekanem, kiedy silnego powaliła choroba na łoże długich boleści, z którego już nie powstał.
Pogrzeb jego był dowodem, jakie ś.p. ks. Jakób miał znaczenie w okolicy. Przemówienia przed probostwem pana Wojciecha Łubieńskiego z Kiączyna i gospodarza Nowaczyka z Czyśca były dowodem, jak przywiązali się do niego i obywatelstwo wiejskie i parafianie wszyscy; mowy zaś pogrzebowe w kościele księży proboszczów Gitzlera z Objezierza i Hertmanowskiego z Kiekrza, jaką miłością pałało ku zmarłemu duchowieństwo okoliczne. Dowodem też tych uczuć były oba dni pogrzebowych obrzędów to jest 15 i 16 b. m., mianowicie tak liczne tłumy ludu i z parafii i spoza parafii, że kościół Kaźmierski pomieścić ich nie mógł, dalej zastępy obywatelstwa tak polskiego jak i niemieckiego, wreszcie wielka liczba duchowieństwa, wśród którego księża dekanatu obornickiego małą stanowili cząstkę. N. o. w p!”
nekrolog z Kuriera Poznańskiego
tablica nagrobkowa w kaplicy Skrzydlewskich
Bibliografia:
Księża społecznicy w Wielkopolsce 1894-1919. Słownik biograficzny I-O. Tom II – Laskowski Jakub (1826-1894) opr. Ks. Leszek Wilczyński.
Kuryer Poznański nr 20 Piątek 26 stycznia 1894