Wacław Faustman 1881-1959 - ksiądz i wielki społecznik
W roku 2009 minęła 50-ta rocznica śmierci ks. Wacława Faustmana wielkiego społecznika i zarazem proboszcza naszej parafii w latach 1932-1950.
Od dawna zastanawiałem się nad tym, co sprawia, że chociaż kapłan ten nie żyje już od 50 lat to legenda o nim trwa, aż do dnia dzisiejszego. Chciałbym właśnie tutaj skupić się nad tym, jaki był proboszcz Faustman i co sprawiło, że zdobył sobie tak wielki szacunek wśród kaźmierskich parafian, ale nie tylko, bo szanowała go cała społeczność bez względu na swoje przekonania religijne.
Materiał ten powstał na podstawie zapamiętanych przeze mnie opowiadań członków mojej rodziny, znajomych i starszych mieszkańców naszej gminy, którzy zechcieli podzielić się swoją wiedzą na temat ks. Wacława. W artykule wykorzystano fotografie ze zbiorów rodzinnych, kroniki chóru „Moniuszko” oraz udostępnione przez p. Halinę Tobis, Marię Kawczyńską i Dorotę Jaskuła.
Był styczeń roku 1932 schorowany ksiądz proboszcz Zygmunt Kemnitz po kolejnych dolegliwościach związanych z układem krążenia trafił do szpitala Sióstr Elżbietanek w Poznaniu. Niestety tym razem stan pacjenta pogorszył się i 29 stycznia 1932 roku zmarł. Jako miejsce pochówku wybrano cmentarz przykościelny, na którym wcześniej ks. proboszcz pochował swoją matkę. Wspomnę, że matka ks. Kemnitza towarzyszyła mu w jego posłudze kapłańskiej i zajmowała się prowadzeniem domu (probostwa), a także dbała o porządek w świątyni. Jako, że parafia nie mogła funkcjonować bez gospodarza dekretem arcybiskupa Augusta Hlonda stanowisko proboszcza parafii p.w. Narodzenia NMP w Kaźmierzu powierzono ks. Wacławowi Faustmanowi, który co prawda miał już za sobą kilkadziesiąt lat posługi duszpasterskiej to jednak dopiero teraz miał możliwość samodzielnego zarządzania tak dużą parafią. Wieść o tym, że do Kaźmierza przybywa nowy proboszcz rozeszła się lotem błyskawicy. Wszyscy zadawali sobie pytanie, „…jaki będzie ten nowy proboszcz”, bo dodam tutaj, że poprzedni proboszcz (Kemnitz), choć był człowiekiem bardzo szanowanym to ze względu na soją nieustępliwość w sprawach wiary i stawiającym wiele wymagań względem parafian nie był przez nich darzony wielką sympatią. Ot taka ludzka natura; człowiek lubi wymagać, ale nie znosi jak od niego wymagają. Dlatego też z niecierpliwością czekali na nowego kapłana, aby go poznać i przekonać się, w jaki sposób on podejdzie do swoich nowych owieczek. W tym czasie w Kaźmierzu działał już chór, a właściwie koło śpiewacze im. Stanisława Moniuszki pod dyrekcją Stanisława Tobisa. Dla dyrygenta, znawcy muzyki, człowieka wykształconego (pracował jako nauczyciel w kaźmierskiej szkole) nazwisko Faustman nie było obce. W owych czasach nie wiele było publikacji na temat muzyki zwłaszcza chóralnej tym bardziej każdy, kto interesował się tym zagadnieniem chętnie zaglądał do miesięcznika „Muzyka Kościelna", a redaktorem tego miesięcznika był od 1929 roku właśnie ks. Wacław Faustman. Jak wiemy był też założycielem i pierwszym prezesem Związku Chórów Kościelnych. Wiadomo też było, że Faustman jest weteranem powstań narodowych, co nie było bez znaczenia w środowisku, gdzie wielu mieszkańców naszej parafii to byli uczestnicy Powstania Wielkopolskiego. Tak więc starano się zdobyć jak najwięcej informacji o nowym kapłanie po to, aby zgotować mu jak najlepsze jak na owe czasy powitanie.
Nad tym, aby powitanie wypadło jak najlepiej czuwała miejscowa „elita” to znaczy właściciele ziemscy i tutejsi rzemieślnicy. Wkrótce dotarła do Kaźmierza informacja o tym, że nowy gospodarz parafii dotrze do nas koleją 29 kwietnia 1932 r. W jednym z tutejszych majątków rolnych przygotowano powóz konny z eleganckim woźnicą. Do przygotowań na przyjęcie gościa włączyli się miejscowi miłośnicy jazdy konnej. Istniała wtedy w Kaźmierzu grupa tworząca "Banderię". "Banderia" to orszak konny asystujący uroczystemu pochodowi lub i powitaniu dostojnych osób. W naszym przypadku orszak tworzyli właściciele koni i osoby, które umiejętność jazdy konnej opanowały będąc w wojsku służąc w pułkach ułanów.
Właśnie grupa osób z tego grona ruszyła tuż przed powozem w kierunku stacji kolejowej. Przybyły pociągiem ks. Wacław człowiek o bardzo miłym wyglądzie nie krył zaskoczenia tak uroczystym powitaniem. Jednak z pewnością poczuł, iż jeżeli mieszkają tutaj ludzie, którzy potrafią się w tego rodzaju sytuacjach wspólnie zorganizować to i jemu jako proboszczowi nie powinno być trudno dogadać się z nimi. Tak bo co jak co, ale w Kaźmierzu od wieków ksiądz uchodził za człowieka, który był szanowany i obok wójta należał do najważniejszych osób.
No, ale wróćmy do powitania. A więc po krótkim powitaniu na stacji kolejowej kolumna złożona z jeźdźców i powozu z gościem na pokładzie ruszyła w kierunku probostwa. Po drodze (ok. 2 km) ks. Wacław miał okazję przyjrzeć się okolicy, a przy okazji od towarzyszących mu osób dowiadywał się kto jest właścicielem mijanych obiektów. Tak dotarli do probostwa, w którym zamieszkać miał ks. proboszcz.
na fotografii uroczyste wprowadzenie nowego proboszcza W. Faustmana na probostwo,
w środku pan w muszce to Władysław Dąbrowski - ówczesny wójt
Tutaj na gościa czekali ubrani w odświętne mundury weterani walk o niepodległość kraju, przedstawiciele Ochotniczej Straży Pożarnej, członkowie władz, miejscowa inteligencja, rzemieślnicy i członkowie Koła Śpiewaczego „Moniuszko”. Kolejne dni ks. Wacława Faustmana to analiza sytuacji kaźmierskiej świątyni, probostwa ( w bardzo złym stanie technicznym), Domu Katolickiego i budynków gospodarczych.
Praktycznie od razu zapadły decyzje o natychmiastowych działaniach mających na celu wzmocnienie fundamentów murów świątyni, ponieważ były w opłakanym stanie. Równocześnie ruszano z remontem plebani, bo warunki do mieszkania nie były najlepsze, wilgoć i zagrzybione ściany nie napawały optymizmem.
ks. Wacław przed plebanią...
...i przed „Domem Katolickim”
Tak więc wykonano wiele prac remontowych, które zakończyły się praktycznie tuż przed jubileuszem 500 lecia naszego kościoła tj. w roku 1937.
proboszcz przy głównym ołtarzu
Jak więc widzimy pierwsze 5 lat dla ks. proboszcza to okres wytężonej pracy. Jednak nie tylko budowa zajmowała jego czas. Starał się też poznawać tutejszych ludzi, organizował zjazdy chórów kościelnych i tak zwane „Święta Pieśni”. Był pomysłodawcą i współorganizatorem wraz ze Stanisławem Tobisem wystawiania różnych sztuk teatralnych na scenie „Domu Katolickiego”.
przedstawienie „Grube Ryby”
przedstawienie pt. „Laleczka z saskiej porcelany” rok 1938
Trzeba wspomnieć, że ciekawe charakteryzacje powstawały również dzięki p. Kazimierzowi Janczewskiemu
(na foto stoi u dołu drugi od prawej - prowadził zakład fryzjerski), który nieodpłatnie wykonywał
wszelkiego rodzaju peruki, brody i wąsy.
Fragment z opery Wojciecha Bogusławskiego „Krakowiacy i Górale”
Wiele przedstawień wykonywanych było pod gołym niebem. Przy budowie scenografii pomagał
utalentowany miejscowy malarz pokojowy Antoni Klijewski, który często
malował mieszkańcom Kaźmierza pejzaże na ścianach mieszkań.
Było to bardzo ważne dla podniesienia kultury tutejszych mieszkańców. Wiadomo, że w tych czasach tylko nielicznych stać było na to, aby dojechać do teatru czy kina w Poznaniu. Zwykli niezamożni mieszkańcy naszej gminy do dyspozycji mieli tylko książki i to również dzięki ks. Faustmanowi, z którego inicjatywy w roku 1934 powstało Towarzystwo Czytelni Ludowych. Jednak nie wielu ludzi umiało czytać z powodu braku w przeszłości szkół z językiem polskim. Tutaj ukłon w stronę rodziny Łubieńskich, właścicieli majątku w Kiączynie, którzy jeszcze w czasach zaborów jak tylko mogli pomagali mieszkańcom w zachowaniu polskości. Narażając własne życie uczyli potajemnie swoich pracowników czytać, pisać, a przede wszystkim uczyli ich patriotyzmu i miłości do własnej ojczyzny.
Wracamy jednak do ks. Wacława, który poprzez swoją pracę i aktywność społeczną szybko zyskał sobie zwolenników wśród tutejszych elit jak i wśród zwykłych ludzi. Szacunek zyskał między innymi za to, iż interesował się każdym bez względu na jego pozycję społeczną. Do ulubionych czynności proboszcza należały regularne spacery wokół kaźmierskiego rynku. Podczas tych spacerów znajdował czas na krótkie rozmowy z każdą napotkaną osobą. Rzemieślnika zapytał jak zlecenia, kupca jak idą interesy, a ubogiego ojca kilkorga dzieci wypytał o pociechy z troską czy aby mają, co jeść. Ludzie zwierzali się ze sowich kłopotów, a on starał się jak mógł pomagać im i pocieszać. Dzięki temu, że zyskał szacunek wśród miejscowych właścicieli ziemskich i rzemieślników często ratował ludzi przed utratą pracy, kiedy ci narazili się w jakiś sposób swoim pracodawcom. Potrafił rozmawiać z ludźmi, bez wahania wchodził do miejscowej gospody, aby przysiąść się do stolika i pogadać. Przy okazji wspomniał, co by jeszcze przy kościele trzeba zrobić i zawsze znaleźli się chętni do pomocy.
ks. Wacław starał się zaszczepiać parafianom pamięć o bohaterach walk o niepodległość
na fotografii uroczystości związane z obchodami 17 rocznicy wybuchu Powstania Wielkopolskiego rok 1935
ks. Faustman w gronie Powstańców Wielkopolskich
Oczywiście z jego inicjatywy powstawały coraz to nowe organizacje skupiające, miłośników muzyki, weteranów Powstań Narodowych, młodzież, żony, mężów itp. Tak więc dzięki temu, że był to człowiek wielkiej miłości i wielkiej kultury z głową pełną pomysłów; środowisko kaźmierskich parafian zachłysnęło się bardzo wielką jak na owe czasy dawką kultury. Można śmiało powiedzieć, że dzięki temu nie odstawaliśmy za mieszkańcami miast. Mało tego, okoliczne miasteczka to nawet wyprzedziliśmy, jeżeli chodzi o znajomość sztuk teatralnych czy operowych. Nie bez znaczenia była umiejętność utrzymywania dobrych stosunków z miejscową arystokracją, która wielokrotnie łożyła datki na zakup rekwizytów czy też ofiarując materiały potrzebne do wykonania strojów. Niestety piękny ten okres rozkwitu dla naszego regonu przerwany został nagle przez wybuch okrutnej II Wojny Światowej. Znowu okupant robił wszystko, aby zniszczyć naszą kulturę, wytępić język polski ze szkół itd.
Właściciele ziemscy i rzemieślnicy zostali przepędzeni ich miejsca na majątkach zajęli Niemcy, niektórzy uciekli jeszcze przed wejściem Niemców, wielu zostało wywiezionych na przymusowe roboty czy też do obozów koncentracyjnych. Kościół w Kaźmierzu został zamknięty, Niemcy zamienili go na magazyn zboża, a parafianie na nabożeństwa zmuszeni byli chodzić 20 km na piechotę do kościoła w Otorowie. Nasza świątynia okradziona została ze wszystkiego, co się dało. Złocony krzyż ze szczytu wieży kościelnej także został zabrany. Na probostwie zamieszkało kilka rodzin. Dzięki zapobiegliwości nauczycielki pani Janiny Tobis, Niemcom nie udało się zniszczyć wszystkich książek, zebranych w Towarzystwie Czytelni Ludowych, które miało swoją siedzibę w Domu Katolickim. W owym czasie również ks. Wacław nie uniknął aresztowania i trafił do obozu Hildesheim w Niemczech, gdzie zmuszono go do pracy w fabryce. Jednak z woli Bożej 24 stycznia 1946 powrócił do swoich „owieczek” w Kaźmierzu. Po latach klęski i ucisku dla mieszkańców Kaźmierza powrót ks. proboszcza był jakby cudem i zarazem wiarą w to, że razem jakoś się po tych strasznych latach otrząsną. Pewnie byłoby tak, gdyby nie fakt, że po latach okupacji niemieckiej rozpoczęły się prześladowania kościoła ze strony powstałych władz komunistycznych. Dawni właściciele majątków nie mieli, po co wracać, bo majątki zostały skonfiskowane. Tak więc szans na powrót pięknych przed wojennych czasów nie było i trzeba było oswoić się z nową rzeczywistością. Współpraca księdza ze świeckimi organizacjami była utrudniona ze względu na to, iż władze wszędzie doszukiwały się wszelkiego rodzaju prowokacji. Jednak współpraca wiernych ze swoim proboszczem nadal była pełna optymizmu. Parafianie dalej jak niegdyś wspomagali księdza przy przywróceniu kaźmierskiej świątyni dawnego blasku. Po kilku niezbędnych remontach malowaniu i przeróbkach miedzy innymi ołtarzy, kościół znowu nadawał się do użytku, a ksiądz proboszcz mógł być dumny ze swojej i parafian pracy. Nadal bardzo szanowany kapłan, starał się jak mógł rozwijać zamiłowanie mieszkańców do muzyki. Wraz ze Stanisławem Tobisem reaktywował niektóre organizacje kościelne, a w szczególności Chór „Moniuszko", którego Stanisław Tobis ponownie został dyrygentem. Niestety na wskutek prowokacji ze strony SB w roku 1950 ks. Wacław Faustman zmuszony zostaje do dobrowolnej rezygnacji z beneficjum parafialnego. Jednak ze względu na jego zasługi dla kościoła, parafii i kaźmierskiej społeczności pozwolono mu pozostać jako rezydentowi na tutejszym probostwie. Jako kapłan w wspomagał w pracy swojego następcę ks. Bogumiła Tłoka, który do tej pory pełnił funkcję wikariusza. Jednak trudno mi powiedzieć, czy ks. był w tym czasie oficjalnym proboszczem, ponieważ w pismach przez niego podpisanych podpisywał się nie jako proboszcz, a jako administrator parafii p.w. Narodzenia NMP w Kaźmierzu. Wszystko wskazuje na to, że do śmierci ks. Faustmana tj. do roku 1959 ks. Bogumił był administratorem z prawami proboszcza, a oficjalnym proboszczem stał się dopiero po odejściu z tego świata ks. Wacława. Wracając jeszcze do ks. Faustmana to jego udział w walkach o wolność ojczyzny doceniony został w roku 1956.
na fotografiach wycinki z dziennika „Głos Wielkopolski” 29.12.1956 r.
W tymże roku, bowiem został odznaczony przez ówczesne władze państwowe Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski. Pomimo wielu cierpień, jakich doznał w życiu ks. Faustman pozostawał zawsze człowiekiem otwartym na ludzi. Poprzez to, że zawsze na jego twarzy gościł pogodny uśmiech sprawiał wrażenie człowieka szczęśliwego. Przed gośćmi z zewnątrz szczycił się swoją parafią. A ci, którzy przybywali tutaj i byli świadkami tutejszych wydarzeń kulturalnych utwierdzali go w przekonaniu, iż może i powinien być dumny ze swoich parafian.
Jak widzimy tak naprawdę ks. Wacław Faustman był zwykłym człowiekiem i pewnie nie wyróżniał się niczym na co dzień, no może poza ponad przeciętną miłością do muzyki. Jednak z pewnością o wielkiej sympatii do jego osoby zadecydowało to, że właśnie był jak to się mówi „bardzo ludzki”. Pomimo swojej dostojności dla każdego równo dostępny. Zawsze zdyscyplinowany. Bywał w różnych kręgach, szanowany przez hierarchów kościoła i przez ludzi wielkiej polityki. Nie sposób wymienić tutaj wszystkich Jego zasług dla naszego społeczeństwa.
Kiedy zmarł 25 czerwca 1959 mieszkańcy Kaźmierza poczuli, że stracili wielkiego człowieka, przywódcę, pasterza, ale przede wszystkim oddanego przyjaciela. Społeczność kaźmierskiej parafii, gminy i samego Kaźmierza straciła wielkiego miłośnika i orędownika kultury polskiej. Dziwi mnie zatem fakt, że nie ma do tej pory w Kaźmierzu ulicy nazwanej jego imieniem. Osobiście widziałbym tutaj chociażby obecną ul. Kościelną. Nie ma na niej wielu domów czy mieszkań, aby zmiana niosła za sobą jakieś wyjątkowe koszty, a nic nie stoi na przeszkodzie, aby adres parafii brzmiał ul. Ks. Wacława Faustmana 4. Zarówno ks. Wacław Faustman jak i Stanisław Tobis z całą pewnością zasłużyli sobie na to, aby ich imieniem nazwano kaźmierskie ulice. Byli to nasi ludzie, autorytety i to, co w życiu robili, robili da nas dla naszej małej ojczyzny, jaką jest Kaźmierz. Dlatego zasługują na szacunek bardziej niż bażanty, przepiórki, kuropatwy itd., których w nazwach naszych ulic nie brakuje. Poniżej kilka fotografii z wydarzeń, w których brał udział ks. Wacław Faustman
ks. Wacław w rozmowie z bp. Walentym Dymkiem
...jako człowiek szanowany zapraszany był na liczne uroczystości.
Fotografie powyżej wykonane zostały prawdopodobnie tuż po uroczystościach
przyjęcia sakry biskupiej przez bpa Walentego Dymka w roku 1929.
wśród nauczycieli i dzieci z rocznika 1919/1920
…rok 1932 przed plebanią - po uroczystości poświęcenia Sztandaru Chóru Kościelnego,
drugi od lewej Feliks Nowowiejski – kompozytor…
…rok 1937 na fotografii księża przybyli na uroczystość 500 lecia istnienia naszego kościoła
po prawej stronie ks. Wacław Faustman w rozmowie z biskupem Walentym Dymkiem…
obrazki z okazji 25 rocznicy przyjęcia świeceń kapłańskich przez ks. Faustmana
…wśród uczestniczek kursu ( w środku M. Łubieńska)…
…przy kawie na probostwie…
…wśród ministrantów w roku 1955…
10 luty 1957 r. 50 lat kapłaństwa ks. Wacława Faustmana, wierszyk okolicznościowy
recytowała Marysia Janczewska (obecnie Maria Kawczyńska)…
50 lat kapłaństwa ks. W. Faustmana – na foto. uroczyste wprowadzenie Jubilata do kościoła…
…tuż przed wybuchem II wojny światowej- stoi pierwszy od lewej
wójt Kaźmierza Władysław Dąbrowski z małżonką w środku ks. Wacław i Janina Tobisowa
…w otoczeniu dzieci komunijnych…
…z chórzystami przed probostwem…
…i w plenerze..
…lata 50-te ubiegłego stulecia Zjazd Chórów Kościelnych w Pniewach,
mężczyźni od lewej Stanisław Tobis, Józef Bartkowiak, ks. Wacław Faustman
i Przewodniczący Gminnej Rady Narodowej Józef Siełacz – również członek kaźmierskiego chóru…
…lata 50-te w Pniewach wśród członków chóru…
nekrolog z „Głosu Wielkopolskiego”
…uroczystości pogrzebowe ks. Wacława Faustmana…
…,którym przewodniczył ks. arcybiskup metropolita poznański Antoni Baraniak…
Ksiądz Wacław Faustman pochowany został w niedzielę 28 czerwca roku 1959
na cmentarzu parafialnym w Kaźmierzu wśród grobów Powstańców Wielkopolskich.
ks. W. Faustman
Jerzy Oses
WITAMY NA NASZEJ STRONIE ☺ SZCZĘŚĆ BOŻE
ks. Wacław Faustman - Wacław Faustman 1881-1959 - ksiądz i wielki społecznik
Spis treści
Strona 2 z 2